sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 3

Przepraszam za kosmiczną przerwę, ale miałam parę problemów, którymi musiałam się zająć. Zapraszam na nowy rozdział :)


Kolejny dzień przyniósł ze sobą nowe wyzwania. Hermiona po nocnym dyżurze wróciła do domu, by złapać chociaż kilka godzin snu zanim wróci na oddział. Miała w planach popracować trochę w swoim gabinecie, gdzie walała się tona papierów i projektów. Naprawdę potrzebowała odrobiny czasu, by dopracować swoje własne pomysły, które miały ułatwić jej niesienie pomocy. Między jednym ziewnięciem a drugim wpadła na pomysł, by zaangażować do pomocy Dracona. Był bystry i z reguły wyciągał słuszne wnioski. Może jego świeże spojrzenie ułatwi jej zakończenie tych prac.


Fred leżał w szpitalnym łóżku przeglądając notatki, które przyniósł mu rano brat. Nie chciał tracić czasu i postanowił pójść krok dalej zostawiając narazie niestabilną bombę, by omówić ją z Hermioną. Mimo całej złości doceniał jej pomoc. Jako jedna z niewielu wyciągnęła do niego pomocną dłoń i naprawdę przejmowała się tym, co się z nim dzieje. I nie była to czysto zawodowa troska. Sądził, że po tym, jak jego brat idiota zapomniał o jej istnieniu, znienawidzi cały ród Weasleyów. Stało się zupełnie inaczej. Sam nie rozumiał czemu, ale cieszył się, że Hermiona go nie nienawidzi.

- Myślisz, że uda nam się dogadać z Hermioną w labolatorium? - zapytał George, gdy Fred ogłosił mu radosną nowinę.
- Nie będziemy mieli wyjścia. Może się okazać całkiem pomocna.
- Jeśli myślisz, że wykorzystasz wiedzę Hermiony do czegoś, co wyda jej się głupie to jesteś naiwny – powiedział Draco wchodząc do pokoju, w którym leżał Fred. Przyszedł dzisiaj wcześniej i postanowił nieco odciążyć Hermionę. I tak miała masę roboty a on był jej to winien po tym, jak szybko zareagowała i pomogła mu z mamą.
- Czego chcesz fretko?
- Przyszedłem sprawdzić, jak się masz i wykonać badania. Choć widzę, że zdecydowanie lepiej z tobą – uśmiechnął się kpiąco i przystąpił do rutynowych badań. Obejrzał wszystkie rany. Jedna wyraźnie nie dawała mu spokoju. Goiła się się wolniej od pozostałych i była nieco zaczerwieniona. Będzie musiał powiedzieć o tym Hermionie. Choć był niemal pewny, że wie, co jest tego przyczyną to wolał skonsultować swoje wnioski z kimś mądrzejszym i bardziej doświadczonym.


Blondyn czuł, że powoli zamieniał się w Hermionę. Szpital był jedynym przyjaznym mu miejscem i starał się spędzać w nim jak najwięcej czasu. Przychodził na swoje dyżury wcześniej i zostawał dłużej. Czasem pojawiał się także w dni wolne, by spytać czy nie jest do czegoś potrzebny. Siedzenie w pustym domu nie należało do jego ulubionych zajęć. A wychodzić nie miał z kim. Z resztą dokąd miałby pójść? Wszędzie wytykano go palcami i przepędzano.


Hermiona weszła do swojego gabinetu punktualnie i zdziwiła się widząc w nim blondyna, który zakopał się w stercie papierów i książek. Odwiesiła płaszcz i podeszła bliżej, by sprawdzić, co robił.

- Hej nawet nie zauważyłem, jak weszłaś. Muszę coś z tobą skonsultować – powiedział odkładając trzymaną własnie książkę na biurko i szukając właściwej kartki. - Byłem dzisiaj u rudzielca i odkryłem, że jedna z ran nie chce się goić. Wytworzył się stan zapalny i sądzę, że powoli zaczyna zbierać się ropień, ale wolałem żebyś rzuciła na to okiem zanim zaczniemy coś z tym robić.

Dziewczyna stała oniemiała i patrzyła na Dracona z otwartymi ustami. Przyszedł wcześniej? Badał rudzielca? Konsultuje z nią diagnozę? Potrząsnęła głową i wzięła do ręki kartkę, którą trzymał przed jej nosem. Nie miała do czego się przyczepić. Wszystko skrupulatnie zaplanował i opisał. Była pod wrażeniem. Czuła, że awansuje szybciej, niż się tego spodziewała.

- Mam tylko jedno pytanie – zaczęła uśmiechając się nieznacznie. - Dlaczego jeszcze nie ma cię w pokoju pacjenta?
- Naprawdę mam to zrobić?
- Owszem. Jak skończysz to przyjdź do mnie. Pokażę Ci parę notatek. Może wpadniesz na jakiś dobry pomysł – dodała i popędziła go. Gdy została w gabinecie sama uprzątnęła nieco notatki, które zostawił na swoim biurku i rozsiadła się w fotelu. Wyjęła z szuflady plik kartek i przejrzała je pobieżnie wybierając te, które chciała pokazać blondynowi.


Stwierdzenie, że Fred był niezadowolony widząc ponownie Dracona było sporym niedopowiedzeniem. Prawie uciekł słysząc, że to blondyn ma leczyć ranę, która stawiała opór.

- Nie zgadzam się. Chcę kogoś kompetentnego. Mam w planach wysadzić jeszcze kilka kociołków i stworzyć coś wielkiego.
- Nie panikuj. Nie mam w planach cię okaleczać tylko pomóc. Hermiona mi to zleciła. Sądzisz, że podjęła złą decyzję?

Rudziecel zamilkł, choć wciąż nie wyglądał na zadowolonego. Draco raz dwa uporał się z raną, która zaczęła dochodzić do siebie. Kilka dni szczególnej uwagi i nie będą mieli się czym martwić. Jednym machnięciem różdżki odesłał wszystkie eliksiry i maści na swoje miejsce po czym bez słowa opuścił salę i wrócił do gabinetu Hermiony.

- Albo mi się wydaje albo fretka się zmieniła – powiedział po chwili ciszy George spoglądając niepewnie na brata.
- Tacy, jak on nigdy się nie zmieniają.
- Daj spokój. Pracuje z Hermioną. Musi mu ufać, skoro zleciła mu leczenie ciebie. Poza tym słyszałeś, jaką teraz ma opinie. Nigdzie nie może znaleźć sobie miejsca przez ojca. Spędził sporo czasu zamknięty w rezydencji zanim zdecydował się pracować tutaj. Pewnie gdyby nie pomoc Hermiony dalej tkwiłby w czarnej dupie.

Fred zamyślił się. Choć nie chciał mówić tego głośno, to przyznawał bratu rację. Draco wcale nie miał po wojnie łatwego życia. Wylądował na marginesie społeczeństwa. I chociaż kiedyś życzył mu tego z całego serca tak teraz nie potrafił żywić do niego tej chorej nienawiści. Nie byli już dziećmi a to nie był Hogwart. Kiedyś trzeba dorosnąć i przestać płacić za błędy rodziców.
Szablon stworzony przez Arianę | Technologia Blogger | X X