Fred powoli dochodził do siebie. Pare
razy rozmawiał z Hermioną na temat ich współpracy, ale wciąż
zbywała go tekstami w stylu "najpierw dojdź do siebie".
Powoli tracił cierpliwość. Jeśli tak ma wyglądać jej pomoc to
chyba będzie musiał podziękować. Dla niego ten eksperyment był
naprawdę ważny. Choć nikomu o tym nie mówili to razem z Georgiem
mieli nadzieję, że dzięki temu uda im się zwrócić uwagę
rodziców na siebie. Państwo Weasley już dawno zapomnieli, że mają
inne dzieci.
Według słów Hermiony już tylko
kilka dni dzieliło rudzielca od upragnionej wolności. Noc duchów
miał spędzić w własnych czterech ścianach. Coś czuł, że razem
z bratem urządzą z tej okazji jakąś mocno zakrapianą imprezę. W
końcu było co świętować. Uśmiechnął się na samą myśl o
morzu ognistej i kremowego piwa.
- Widzę, że ktoś tu ma dzisiaj dobry
humor – powiedział Draco wchodząc do pokoju i przyglądając się
rudzielcowi. Mimo że nigdy nie pałał do nich sympatią to przez
wzgląd na Hermionę zakopali topór wojenny. I od tego czasu ich
znajomość ewoluowała na nowy poziom. Może nie mogli nazwać tego
przyjaźnią po grób, ale odnosili się do siebie w sposób
cywilizowany, co niezmiernie cieczyło dziewczynę.
- Właśnie wpadłem na genialny plan, który zawiera ognistą i kremowe.
Draco zaśmiał się cicho i podszedł do łóżka chorego, by go przebadać. Wszystko goiło się poprawnie. Żadna rana nie wymagała specjalnej uwagi, opuchlizna niemal całkowicie zeszła. Parametry też były w normie. Wszystko wskazywało na to, że planowana impreza będzia miała miejsce.
- Lepiej nie mów o tym Hermionie, bo na pewno znajdzie powód, by Cię tu zatrzymać.
- Czego ma mi nie mówić? - zapytała dziewczyna, która właśnie weszła do pokoju. Draco zaśmiał się cicho widząc przerażoną minę Freda.
- No stary rzekłeś to w złą godzinę – mruknął Weasley zerkając na Hermionę i starając się zmienić temat. - Jak ładnie dzisiaj wyglądasz. To nowa bluzka?
- Niezła próba. A teraz gadaj, czego mam nie wiedzieć?
Rudzielec westchnął i po krótce opowiedział koleżance o swoim pomyśle. Nie byłby w stanie tego przed nią ukryć a chciał żyć z nią w przyjaznych stosunkach. W końcu niedługo miała stać się jego partnerem w labolatorium.
- To całkiem dobry pomysł. Możemy się wbić? - zapytała dziewczyna, gdy Fred skończył przedstawiać swój malowniczy plan i czekał na reprymendę. Niemal zbierał szczękę z podłogi, gdy usłyszał słowa dziewczyny.
- My czyli kto?
- Ja i Draco oczywiście. Co wy na to?
Draco spojrzał niepewnie na Freda, który wyglądał, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Musiał przed sobą przyznać, że bał się odpowiedzi chłopaka. Niby udało im się dogadać, ale czy było to na tyle dobre, by zasłużyć na odrobinę akceptacji wykraczającą poza mury szpitala?
- A więc jesteśmy umówieni.
- Na co umówieni? - zapytał George, który właśnie wszedł do pokoju brata.
- Nie uwierzysz, ale szykuje się libacja w towarzystwie Hermiony i Malfoya. Uwierzysz? Będziemy pić z panną Wiem-To-Wszystko i tlenioną fretką. Nikt by nam w to nie uwierzył.
Na te słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem. Porozmawiali jeszcze chwilę po czym Hermiona, ciągnąc za sobą blondyna udała się do swojego gabinetu.
Całkiem dobrze im się pracowało razem. Draco rzeczywiście miał wiele ciekawych pomysłów, które pomogły dziewczynie w jej projektach. Nad niektórymi zgodził się pracować razem z nią. Nie wiedziała, czemu to robił, ale była mu za to wdzięczna. Biorąc pod uwagę fakt, że niedługo część swojego czasu będzie spędzać w towarzystwie bliźniaków przyda jej się osoba, która racjonalnie patrzy na świat i pomoże jej, gdy zacznie popadać w obłęd.
- Nie boisz się współpracy z bliźniakami?
- Jeśli mam być szczera to cholernie. Nie mam pojęcia, co im może strzelić do głowy, ale będę spokojniejsza mając na nich oko.
- Dziękuję.
Dziewczyna zamrugała i spojrzała na blondyna. Choć wiele jej zawdzięczał to nigdy nie usłyszała od niego tego słowa. Zdawała sobie sprawę, że jego gorliwość i nadgodziny były swego rodzaju podziękowaniem za okazaną pomoc, ale miło było w końcu to od niego usłyszeć.
- A za co konkretnie mi dziękujesz? - droczyła się z nim Hermiona.
- Za danie mi szansy.
- Cała przyjemność po mojej stronie – posłała mu ciepły uśmiech i nachyliła się nad notatkami, które przed nią leżały. Musieli się sprężać, jeśli chcieli to skończyć dzisiaj. A zostało im niewiele czasu do obchodu.
Mocno zakrapiana impreza bliźniaków była strzałem w dziesiątkę. Całą czwórką bawili się wyśmienicie pijąc, żartując i w między czasie pochłaniając pyszne przekąski. Nigdy nie spodziewali się, że coś takiego może mieć miejsce. Dwóch największych rozrabiaków Hogwartu, szkolna encyklopedia i były śmierciożerca przy jednej butelce ognistej. Czyżby to zwiastowało początek nowej przyjaźni, której skadniki były conajmniej wybuchowe?
Draco tydzień później otrzymał tytuł uzdrowiciela. Mimo propozycji posiadania własnego gabinetu odmówił. Hermiona pozwoliła mu zostać w swoim. Czuł się tam dobrze i nie chciał niczego zmieniać. Przejął połowę obowiązków dziewczyny, dzięki czemu ta miała więcej wolnego czasu. Miał aby nadzieję, że przez pomoc bliźniakom nie zapomni o nim. Celowo zdecydował się pomóc jej w paru projektach, by mieć pewność, że nie utracą kontaktu. Ona i bliźniacy byli jedynymi życzliwymi mu osobami.
Hermiona z duszą na ramieniu szła do mieszkania bliźniaków, które mieściło się nad ich sklepem. Zdawała sobie sprawe, że nie ma odwrotu, ale wciąż łudziła się, że nie będzie tak źle. Była ciekawa, jak radził sobie Draco. To był pierwszy dzień, w którym został sam. Wiedziała, że da radę, ale on sam nie do końca w siebie wierzył. Pokręciła głową i zastukała do drzwi. Niemal natychmiast się otwarły. Nie zdążyła powiedzieć słowa, gdy została wciągnięta do środka.
- Do reszty Ci odbiło? - zapytała zdezorientowana zerkając na rudzielca.
- Ciebie także miło widzieć – wyszczerzył się Fred i wziął od dziewczyny płaszcz. - Napijesz się czegoś zanim zejdziemy do labolatorium?
- Nie dzięki. Chodźmy jestem ciekawa, co wy tam kombinujecie.
W milczeniu zeszli na dół. Minęli zapleczę sklepu i skierowali się jeszcze niżej. Labolatorium znajdowało się w piwnicy. Dziewczyna rozglądała się po nim zachwycona. Poczuła się, jakby znowu była w Hogwarcie. Przeszła się wzdłuż półek oglądając składniki, które zgromadzili. Choć nie spodziewała się tego po nich, to na półkach panował porządek i ład. Pokiwała głową w uznaniu i odwróciła się spoglądając na rudzielca.
- Jestem pod wrażeniem.
- Czujemy się zaszczyceni – powiedział Fred kłaniając się jej. Dziewczyna tylko przewróciła na to oczami. - Mamy teraz troche czasu dla siebie, bo George zajmuje się sklepem. Zajrzy do nas w wolnej chwili.
- Więc bierzmy się do roboty. Chciałabym jeszcze potem wpaść do szpitala sprawdzić, jak Draco sobie radzi.
- Czyżbyś coś czuła do fretki? - zapytał rudzielec chytrze się uśmiechając, czym zasłużył sobie na srogie spojrzenie.
- Tyle samo, co do Ciebie – odcięła mu się wystawiając język.
- O matko! W takim razie kochasz go do szalenstwa – chłopak złapał się za głowę a jego twarz wyrażała szczere przerażenie. Dziewczyna nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Jeśli tak będzie wyglądać ich współpraca to musi zaopatrzyć się w eliksir na skurcze.
- Właśnie wpadłem na genialny plan, który zawiera ognistą i kremowe.
Draco zaśmiał się cicho i podszedł do łóżka chorego, by go przebadać. Wszystko goiło się poprawnie. Żadna rana nie wymagała specjalnej uwagi, opuchlizna niemal całkowicie zeszła. Parametry też były w normie. Wszystko wskazywało na to, że planowana impreza będzia miała miejsce.
- Lepiej nie mów o tym Hermionie, bo na pewno znajdzie powód, by Cię tu zatrzymać.
- Czego ma mi nie mówić? - zapytała dziewczyna, która właśnie weszła do pokoju. Draco zaśmiał się cicho widząc przerażoną minę Freda.
- No stary rzekłeś to w złą godzinę – mruknął Weasley zerkając na Hermionę i starając się zmienić temat. - Jak ładnie dzisiaj wyglądasz. To nowa bluzka?
- Niezła próba. A teraz gadaj, czego mam nie wiedzieć?
Rudzielec westchnął i po krótce opowiedział koleżance o swoim pomyśle. Nie byłby w stanie tego przed nią ukryć a chciał żyć z nią w przyjaznych stosunkach. W końcu niedługo miała stać się jego partnerem w labolatorium.
- To całkiem dobry pomysł. Możemy się wbić? - zapytała dziewczyna, gdy Fred skończył przedstawiać swój malowniczy plan i czekał na reprymendę. Niemal zbierał szczękę z podłogi, gdy usłyszał słowa dziewczyny.
- My czyli kto?
- Ja i Draco oczywiście. Co wy na to?
Draco spojrzał niepewnie na Freda, który wyglądał, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Musiał przed sobą przyznać, że bał się odpowiedzi chłopaka. Niby udało im się dogadać, ale czy było to na tyle dobre, by zasłużyć na odrobinę akceptacji wykraczającą poza mury szpitala?
- A więc jesteśmy umówieni.
- Na co umówieni? - zapytał George, który właśnie wszedł do pokoju brata.
- Nie uwierzysz, ale szykuje się libacja w towarzystwie Hermiony i Malfoya. Uwierzysz? Będziemy pić z panną Wiem-To-Wszystko i tlenioną fretką. Nikt by nam w to nie uwierzył.
Na te słowa wszyscy wybuchnęli śmiechem. Porozmawiali jeszcze chwilę po czym Hermiona, ciągnąc za sobą blondyna udała się do swojego gabinetu.
Całkiem dobrze im się pracowało razem. Draco rzeczywiście miał wiele ciekawych pomysłów, które pomogły dziewczynie w jej projektach. Nad niektórymi zgodził się pracować razem z nią. Nie wiedziała, czemu to robił, ale była mu za to wdzięczna. Biorąc pod uwagę fakt, że niedługo część swojego czasu będzie spędzać w towarzystwie bliźniaków przyda jej się osoba, która racjonalnie patrzy na świat i pomoże jej, gdy zacznie popadać w obłęd.
- Nie boisz się współpracy z bliźniakami?
- Jeśli mam być szczera to cholernie. Nie mam pojęcia, co im może strzelić do głowy, ale będę spokojniejsza mając na nich oko.
- Dziękuję.
Dziewczyna zamrugała i spojrzała na blondyna. Choć wiele jej zawdzięczał to nigdy nie usłyszała od niego tego słowa. Zdawała sobie sprawę, że jego gorliwość i nadgodziny były swego rodzaju podziękowaniem za okazaną pomoc, ale miło było w końcu to od niego usłyszeć.
- A za co konkretnie mi dziękujesz? - droczyła się z nim Hermiona.
- Za danie mi szansy.
- Cała przyjemność po mojej stronie – posłała mu ciepły uśmiech i nachyliła się nad notatkami, które przed nią leżały. Musieli się sprężać, jeśli chcieli to skończyć dzisiaj. A zostało im niewiele czasu do obchodu.
Mocno zakrapiana impreza bliźniaków była strzałem w dziesiątkę. Całą czwórką bawili się wyśmienicie pijąc, żartując i w między czasie pochłaniając pyszne przekąski. Nigdy nie spodziewali się, że coś takiego może mieć miejsce. Dwóch największych rozrabiaków Hogwartu, szkolna encyklopedia i były śmierciożerca przy jednej butelce ognistej. Czyżby to zwiastowało początek nowej przyjaźni, której skadniki były conajmniej wybuchowe?
Draco tydzień później otrzymał tytuł uzdrowiciela. Mimo propozycji posiadania własnego gabinetu odmówił. Hermiona pozwoliła mu zostać w swoim. Czuł się tam dobrze i nie chciał niczego zmieniać. Przejął połowę obowiązków dziewczyny, dzięki czemu ta miała więcej wolnego czasu. Miał aby nadzieję, że przez pomoc bliźniakom nie zapomni o nim. Celowo zdecydował się pomóc jej w paru projektach, by mieć pewność, że nie utracą kontaktu. Ona i bliźniacy byli jedynymi życzliwymi mu osobami.
Hermiona z duszą na ramieniu szła do mieszkania bliźniaków, które mieściło się nad ich sklepem. Zdawała sobie sprawe, że nie ma odwrotu, ale wciąż łudziła się, że nie będzie tak źle. Była ciekawa, jak radził sobie Draco. To był pierwszy dzień, w którym został sam. Wiedziała, że da radę, ale on sam nie do końca w siebie wierzył. Pokręciła głową i zastukała do drzwi. Niemal natychmiast się otwarły. Nie zdążyła powiedzieć słowa, gdy została wciągnięta do środka.
- Do reszty Ci odbiło? - zapytała zdezorientowana zerkając na rudzielca.
- Ciebie także miło widzieć – wyszczerzył się Fred i wziął od dziewczyny płaszcz. - Napijesz się czegoś zanim zejdziemy do labolatorium?
- Nie dzięki. Chodźmy jestem ciekawa, co wy tam kombinujecie.
W milczeniu zeszli na dół. Minęli zapleczę sklepu i skierowali się jeszcze niżej. Labolatorium znajdowało się w piwnicy. Dziewczyna rozglądała się po nim zachwycona. Poczuła się, jakby znowu była w Hogwarcie. Przeszła się wzdłuż półek oglądając składniki, które zgromadzili. Choć nie spodziewała się tego po nich, to na półkach panował porządek i ład. Pokiwała głową w uznaniu i odwróciła się spoglądając na rudzielca.
- Jestem pod wrażeniem.
- Czujemy się zaszczyceni – powiedział Fred kłaniając się jej. Dziewczyna tylko przewróciła na to oczami. - Mamy teraz troche czasu dla siebie, bo George zajmuje się sklepem. Zajrzy do nas w wolnej chwili.
- Więc bierzmy się do roboty. Chciałabym jeszcze potem wpaść do szpitala sprawdzić, jak Draco sobie radzi.
- Czyżbyś coś czuła do fretki? - zapytał rudzielec chytrze się uśmiechając, czym zasłużył sobie na srogie spojrzenie.
- Tyle samo, co do Ciebie – odcięła mu się wystawiając język.
- O matko! W takim razie kochasz go do szalenstwa – chłopak złapał się za głowę a jego twarz wyrażała szczere przerażenie. Dziewczyna nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Jeśli tak będzie wyglądać ich współpraca to musi zaopatrzyć się w eliksir na skurcze.