Edit: Jak wam się podoba nowy wystrój bloga? Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu. Nieco tu zmieniłam. U góry pojawiły się "strony". Znajdziecie tam spis odcinków, które opublikowałam, linki do innych moich historii oraz jedną z dwóch moich miniaturek o FREMIONE, którą postanowiłam wam pokazać :)
~~ * ~~
Mimo wszelkich obaw, co do współpracy
z bliźniakami Hermiona była zadowolona. Okazało się, że nie było
się czego bać, gdy pilnowała niebezpiecznych składników i
uważnie studiowała ich notatki. Z delikatnym uśmiechem na ustach
weszła do swojego gabinetu, gdzie pochylony nad biurkiem siedział
Draco i wypełniał coś w papierach. Zanim tutaj przyszła wypytała
paru ludzi o to, jak radzi sobie jej były podopieczny i zaskoczyły
ją pozytywne opinie. Można by rzec, że Draco był dość
lubiany.
- Jak tam praca panie popularny? - zapytała śmiejąc się cicho, gdy spojrzał na nią z żądzą mordu w oczach.
- Dobrze się bawisz?
- Całkiem nieźle. Jak sobie radziłeś?
- Nie było tak źle.
Dziewczyna westchnęła i zasiadła przy swoim biurku przeglądając papiery, które nagromadziły się tu przez weekend. Mimo że dobrze się bawiła w laboratorium Weasleyów teraz trzeba było wrócić do rzeczywistości i zająć się obowiązkami. Z ciężkim sercem zabrała się za podpisywanie wyników badań. Po jakiejś godzinie do jej nosa dotarł zapach świeżej kawy. Ze zdziwieniem uniosła głowę i zauważyła, że w drzwiach stoi blondyn z dwoma kubkami w ręce.
- Może czas na przerwę?
- Brzmi jak plan.
Razem udali się do ogrodu na tyłach szpitala, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
- Jak ci idzie współpraca z szaleńcami?
- Całkiem dobrze, choć na początku byłam przerażona. Wciąż muszę im wybijać z głowy szalone pomysły.
- Czyli nic się nie zmieniło?
- Raczej bym na żadne zmiany nie liczyła. To mi przypomniało, że jesteśmy do nich zaproszeni w weekend.
- Znowu? Ich wątroby jeszcze funkcjonują prawidłowo?
- Najwyraźniej tak.
Przez kilka następnych dni Hermiona poświęcała się pracy w szpitalu i pomocy Draconowi. W wolnych chwilach skupiali się na jej prywatnych projektach. Widziała dziwne błyski w oczach blondyna, gdy wspólnie pracowali. Czyżby tęsknił za nią przez te kilka dni? W sumie nie mogła mu się dziwić. Była jedną z niewielu osób, które dały mu szansę. Zastanowiła się przez chwilę, jak wyglądałoby jego życie, gdyby mu nie pomogła i przeraziła się.
Przez cały ten czas, gdy nadrabiała zaległości w pracy nie kontaktowała się z bliźniakami mając nadzieję, że nie wysadzą się w powietrze. Dla pewności pozabierała wszystkie bardziej niebezpieczne składniki a te, których zabrać nie mogła zabezpieczyła zaklęciem. Miała nadzieję, że tyle wystarczy, by przeżyli do weekendu.
Bardzo się zdziwiła widząc Freda w czwartkowe przedpołudnie w progu swego gabinetu. Nie pamiętała, by była z nim umówiona, ale może zapomniała.
- Hej, co ty tu robisz?
- Chciałem porwać cię na lunch i przedyskutować parę spraw.
Błysk w oku mężczyzny niepokoił ją, ale zgodziła się. Wiedziała, że na tą chwilę może zostawić wszystko w rękach blondyna. Zabrała z wieszaka płaszcz i wyszła za rudzielcem. Już po chwili siedzieli w zalanej słońcem restauracji znajdującej się niedaleko szpitala. Hermiona lubiła tu przychodzić i coś czuła, że rudzielec doskonale o tym wiedział. To dało kobiecie do myślenia.
- Więc czemu tutaj przyszliśmy?
- Żeby porozmawiać o twojej miłości do tlenionego.
Hermiona niemal zakrztusiła się kawą, którą właśnie piła. Spodziewała się wszystkiego tylko nie tego. Co też strzeliło mu do głowy?
- O czym ty bredzisz Fred?
- Widzę, jak na niego patrzysz. I jak on patrzy na ciebie.
- Niby jak na niego patrze?
- Tak jakoś inaczej, jakby ci zależało.
- Bo zależy. To mój przyjaciel Fred. Czyżbyś był zazdrosny?
Mężczyzna zarumienił się a Hermiona drugi raz w ciągu pięciu minut zadławiła się kawą. Co tu się u diabła działo? Najpierw wmawiał jej, że kocha Dracona a teraz okazuje się, że był zazdrosny? Nic już z tego nie rozumiała. Odstawiła kubek z kawą na stolik uznając, że tak będzie dla niej bezpieczniej i spojrzała na przyjaciela, który siedział przed nią.
- O co naprawdę chodzi Fred?
Rudzielec przez chwilę milczał zastanawiając się, co powinien powiedzieć zanim zdecydował się być szczery. Wiedział, że Hermiona wcześniej czy później by się tego dowiedziała, bo George nie potrafi trzymać języka za zębami, a nie chciał widzieć rozczarowania w jej oczach. Zbyt wiele jej zawdzięczał.
- Boję się, że tak będziesz zajęta tlenionym, że braknie ci czasu dla nas.
- Dlaczego miałoby braknąć mi czasu? Fred coś ty sobie uroił w głowie? Przecież obiecałam, że wam pomogę i robię to z przyjemnością.
Widziała, jak twarz Freda rozpromieniła się po jej słowach. I choć czuła, ze nie powiedział jej wszystkiego to póki co kryzys został zażegnany a ona mogła spokojnie wrócić do pracy. Nie mogła się doczekać miny blondyna, gdy powie mu o czym Fred chciał z nią rozmawiać.
- Czego chciał od ciebie pogromna kociołków? - zapytał Draco zanim zdąrzyła zamknąć za sobą drzwi od gabinetu. Uśmiechnęła się pod nosem i zajęła miejsce w swoim fotelu.
- Nie uwierzysz, jak ci powiem. Fred podejrzewa, że mam z tobą romans.
Po gabinecie poniósł się ciepły, głęboki śmiech. Hermiona zdziwiona spojrzała na blondyna. Nigdy nie słyszała, by się śmiał w ten sposób. Była mile zaskoczona. Nie mogła też winić rudzielca za te podejrzenia. Nie on pierwszy doszedł do takich wniosków. Na szczęście i ona i Draco niewiele sobie robili z tych plotek. Dobrze im się razem pracowało i można powiedzieć, że przez ten czas wytworzyła się między nimi przyjaźń. Dlaczego mieliby to niszczyć jakimś głupim romansem? Żadne z nich tego nie chciało.
Zamknęła oczy, by przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz czuła się dobrze i doszła do wniosku, że póki nie pojawił się Draco, była cholernie samotna. A potem do ich szalengo duetu dołączyli bliźniacy. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział jej, że ci trzej faceci będą najbliższymi jej osobami nigdy by nie uwierzyła. Przecież wtedy była pewna, że to, co łączy ją z Harrym i Ronem przetrwa wszystko. Tak bardzo się pomyliła i nie potrafiła tego żałować. Straciła coś i coś zyskała.
- Jak tam praca panie popularny? - zapytała śmiejąc się cicho, gdy spojrzał na nią z żądzą mordu w oczach.
- Dobrze się bawisz?
- Całkiem nieźle. Jak sobie radziłeś?
- Nie było tak źle.
Dziewczyna westchnęła i zasiadła przy swoim biurku przeglądając papiery, które nagromadziły się tu przez weekend. Mimo że dobrze się bawiła w laboratorium Weasleyów teraz trzeba było wrócić do rzeczywistości i zająć się obowiązkami. Z ciężkim sercem zabrała się za podpisywanie wyników badań. Po jakiejś godzinie do jej nosa dotarł zapach świeżej kawy. Ze zdziwieniem uniosła głowę i zauważyła, że w drzwiach stoi blondyn z dwoma kubkami w ręce.
- Może czas na przerwę?
- Brzmi jak plan.
Razem udali się do ogrodu na tyłach szpitala, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
- Jak ci idzie współpraca z szaleńcami?
- Całkiem dobrze, choć na początku byłam przerażona. Wciąż muszę im wybijać z głowy szalone pomysły.
- Czyli nic się nie zmieniło?
- Raczej bym na żadne zmiany nie liczyła. To mi przypomniało, że jesteśmy do nich zaproszeni w weekend.
- Znowu? Ich wątroby jeszcze funkcjonują prawidłowo?
- Najwyraźniej tak.
Przez kilka następnych dni Hermiona poświęcała się pracy w szpitalu i pomocy Draconowi. W wolnych chwilach skupiali się na jej prywatnych projektach. Widziała dziwne błyski w oczach blondyna, gdy wspólnie pracowali. Czyżby tęsknił za nią przez te kilka dni? W sumie nie mogła mu się dziwić. Była jedną z niewielu osób, które dały mu szansę. Zastanowiła się przez chwilę, jak wyglądałoby jego życie, gdyby mu nie pomogła i przeraziła się.
Przez cały ten czas, gdy nadrabiała zaległości w pracy nie kontaktowała się z bliźniakami mając nadzieję, że nie wysadzą się w powietrze. Dla pewności pozabierała wszystkie bardziej niebezpieczne składniki a te, których zabrać nie mogła zabezpieczyła zaklęciem. Miała nadzieję, że tyle wystarczy, by przeżyli do weekendu.
Bardzo się zdziwiła widząc Freda w czwartkowe przedpołudnie w progu swego gabinetu. Nie pamiętała, by była z nim umówiona, ale może zapomniała.
- Hej, co ty tu robisz?
- Chciałem porwać cię na lunch i przedyskutować parę spraw.
Błysk w oku mężczyzny niepokoił ją, ale zgodziła się. Wiedziała, że na tą chwilę może zostawić wszystko w rękach blondyna. Zabrała z wieszaka płaszcz i wyszła za rudzielcem. Już po chwili siedzieli w zalanej słońcem restauracji znajdującej się niedaleko szpitala. Hermiona lubiła tu przychodzić i coś czuła, że rudzielec doskonale o tym wiedział. To dało kobiecie do myślenia.
- Więc czemu tutaj przyszliśmy?
- Żeby porozmawiać o twojej miłości do tlenionego.
Hermiona niemal zakrztusiła się kawą, którą właśnie piła. Spodziewała się wszystkiego tylko nie tego. Co też strzeliło mu do głowy?
- O czym ty bredzisz Fred?
- Widzę, jak na niego patrzysz. I jak on patrzy na ciebie.
- Niby jak na niego patrze?
- Tak jakoś inaczej, jakby ci zależało.
- Bo zależy. To mój przyjaciel Fred. Czyżbyś był zazdrosny?
Mężczyzna zarumienił się a Hermiona drugi raz w ciągu pięciu minut zadławiła się kawą. Co tu się u diabła działo? Najpierw wmawiał jej, że kocha Dracona a teraz okazuje się, że był zazdrosny? Nic już z tego nie rozumiała. Odstawiła kubek z kawą na stolik uznając, że tak będzie dla niej bezpieczniej i spojrzała na przyjaciela, który siedział przed nią.
- O co naprawdę chodzi Fred?
Rudzielec przez chwilę milczał zastanawiając się, co powinien powiedzieć zanim zdecydował się być szczery. Wiedział, że Hermiona wcześniej czy później by się tego dowiedziała, bo George nie potrafi trzymać języka za zębami, a nie chciał widzieć rozczarowania w jej oczach. Zbyt wiele jej zawdzięczał.
- Boję się, że tak będziesz zajęta tlenionym, że braknie ci czasu dla nas.
- Dlaczego miałoby braknąć mi czasu? Fred coś ty sobie uroił w głowie? Przecież obiecałam, że wam pomogę i robię to z przyjemnością.
Widziała, jak twarz Freda rozpromieniła się po jej słowach. I choć czuła, ze nie powiedział jej wszystkiego to póki co kryzys został zażegnany a ona mogła spokojnie wrócić do pracy. Nie mogła się doczekać miny blondyna, gdy powie mu o czym Fred chciał z nią rozmawiać.
- Czego chciał od ciebie pogromna kociołków? - zapytał Draco zanim zdąrzyła zamknąć za sobą drzwi od gabinetu. Uśmiechnęła się pod nosem i zajęła miejsce w swoim fotelu.
- Nie uwierzysz, jak ci powiem. Fred podejrzewa, że mam z tobą romans.
Po gabinecie poniósł się ciepły, głęboki śmiech. Hermiona zdziwiona spojrzała na blondyna. Nigdy nie słyszała, by się śmiał w ten sposób. Była mile zaskoczona. Nie mogła też winić rudzielca za te podejrzenia. Nie on pierwszy doszedł do takich wniosków. Na szczęście i ona i Draco niewiele sobie robili z tych plotek. Dobrze im się razem pracowało i można powiedzieć, że przez ten czas wytworzyła się między nimi przyjaźń. Dlaczego mieliby to niszczyć jakimś głupim romansem? Żadne z nich tego nie chciało.
Zamknęła oczy, by przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz czuła się dobrze i doszła do wniosku, że póki nie pojawił się Draco, była cholernie samotna. A potem do ich szalengo duetu dołączyli bliźniacy. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział jej, że ci trzej faceci będą najbliższymi jej osobami nigdy by nie uwierzyła. Przecież wtedy była pewna, że to, co łączy ją z Harrym i Ronem przetrwa wszystko. Tak bardzo się pomyliła i nie potrafiła tego żałować. Straciła coś i coś zyskała.